Dzień zaczynam o 6.
Otwieram oczy i chcę je zamknąć ale tyk, tyk, tyk zegara uparcie przypomina, że to jeszcze nie niedziela i trzeba ruszyć szanowne litery.
Otwieram oczy i chcę je zamknąć ale tyk, tyk, tyk zegara uparcie przypomina, że to jeszcze nie niedziela i trzeba ruszyć szanowne litery.
Patrzę na śpiącą trójkę i uśmiecham się. Jestem szczęśliwa, że ich mam.
Idę do kuchni, włączam czajnik, zasypuję kawę rozpuszczalną do mojego różowego kubka, fusiatą do kubka M.
Słyszę tupot małych stópek i nawoływanie: "Mamusiu!" przybiega Maja i rzuca mi się na szyję, domagając się wzięcia na ręce. Zalewamy kawę tuląc się mocno. Przychodzi Karinka i też się tuli, jeszcze zaspana. M. wchodzi i całuje czule każdą z nas. To jest nasz czas. Nasze 5 minut zanim każde pójdzie w swoją stronę na te 8 czy 9 godzin.
Często to M. wstaje i czeka na mnie z kawą - nie ukrywam, że to lubię ;)
Czas w pracy leci szybko ale myśli o dzieciach krążą.
I żal mi, że nie jestem obok, że nie czytam, nie rysuję, nie bawię się. Ale wracam i mnie mają. Nie długo, bo piżamowy czas nastaje szybciej niż bym chciała. Pomimo zmęczenia staram się porozmawiać z Karinką, zbudować coś z klocków z Mają... zaprzytulać je, zacałować... Kąpiel i wieczorne wygłupy w łóżkach zanim padną zmęczone całym dniem to czas dla nich, czas dla mnie, dla NAS!
I żal mi, że nie jestem obok, że nie czytam, nie rysuję, nie bawię się. Ale wracam i mnie mają. Nie długo, bo piżamowy czas nastaje szybciej niż bym chciała. Pomimo zmęczenia staram się porozmawiać z Karinką, zbudować coś z klocków z Mają... zaprzytulać je, zacałować... Kąpiel i wieczorne wygłupy w łóżkach zanim padną zmęczone całym dniem to czas dla nich, czas dla mnie, dla NAS!
I czekam na niedzielę, by obudzić się jeszcze wcześniej (Wasze dzieci też tak mają?) :)