Mój teść wczoraj oświadczył, że chce zabrać starszą córkę do
miasta. Jak tylko usłyszała to już zaczęła z radości podskakiwać, bo cwana i
wie, że oznacza to podróż busem (co nie jest codziennością), a dwa, że dziadek
jej kupi coś.
Pojechali.
Po 2 godzinach wyszłam na balkon i wypatruję. Idzie moja
córcia i dźwiga jednorazówkę z CZYMŚ. Z daleka widać radochę i zaciesz na buzi
;) Już od progu słyszę: Mamuś, Mamuś, Dziadek mi kupił ŚCIULA I MYSZKĘ.
No i moje dziecko przyjechało obdarowane gryzoniami, na
których widok mnie aż wzdryga, choć mysz się nie boję…
Młodsza już wytarmosiła i wymamlała szczurze metki, bo to
ikeowskie i metki są długie… Chyba nie będę ich ucinać, niech chociaż taki
pożytek będzie, aczkolwiek lokatorów pod moim sufitem trzymać nie mam zamiaru. Niech
sobie mieszkają piętro niżej, u dziadka, skoro pozwala wnuczce na zakupy (za
które jeszcze płaci) „no bo chciała”…
My też ikeowskie zwierzaki mamy, metki też są nieobcięte :D
OdpowiedzUsuńtak metki są mega długi , czasem większe od samej maskotki :) Fajny ściul i mysz , jak dla mnie było by gorzej gościć pająka ;)
OdpowiedzUsuńmy tez mamy tego malego białego szczurka:)
OdpowiedzUsuń