niedziela, 1 listopada 2015

DEMSA - kosmetyki na AZS + KONKURS

Atopowe zapalenie skóry, które ma Maja charakteryzuje się nawrotowym charakterem. Po okresie remisji następuje zaostrzenie objawów. 
Ciągle szukamy nowych kosmetyków, które przyniosą ukojenie.
Niedawno w nasze ręce wpadła cała linia kosmetyków DEMSA Skin Treatment - przeznaczonych do skóry atopowej, wysuszonej, podrażnionej i swędzącej.

Cała linia to 6 kosmetyków, podzielonych na dwie grupy.
Linia na codzień to krem do ciała, krem do twarzy i preparat do mycia, w linii na zaostrzenia znajdziemy skoncentrowany krem do ciała, intensywny balsam łagodzący swędzenie oraz żel intensywnie nawilżający. 

Wszytkie kosmetyki mają podobną szatę graficzną i wygodne opakowania.
Wszystkie można stosować u dzieci już po 6 m-cu życia.

Preparaty DEMSA są hipoalergiczne, nie zawierają substancji zapachowcyh, sterydów, barwników, parebenów ani SLS. 
W skłądzie znajdziemy portulakę pospolitą, selernicę, tarczycę bajkalską, rabarbar dłoniasty, uśpian różnolisty, lukrecję czy orzechowiec myjący. 
Ekstrakty roślinne bardzo dobrze wpływają na kompleksową pielęgnację skóry Mai.
Kosmetyki łatwo się rozsmarowują i wchłaniają. Mają fajne, nie ciężkie konsystencje.Niewielkie tubki pozwalają na zabranie ich ze sobą wszędzie. 
Skóra Mai przy regularnym stosowaniu znacznie się poprawiła, zauważyłam, że jest lepiej nawilżona. Kosmetyki mają naturalny, subtelny zapach, który mnie osobiście zachwycił. Jedynym minusem jest lekko brązowe zabarwienie, które może zostawać na pościeli czy ubranku dziecka .

Szczególną uwagę poświęcę dziś 2 z tej gromadki choć wszystkie dobrze się sprawdziły w pielęgnacji atopowej skóry.
Pierwszy to preparat myjący - jest genialny! Ma postać gęstego żelu, który nie tylko dokładnie, a zarazem delikatnie oczyszcza skórę, pozostawia na niej ochronny film, który zatrzymuje wilgoć. Skóra jest miękka, odżywiona, a podrażnienia i zaczerwienienia są złagodzone. Stosowałam go zarówno jak żel, którym myłam Maję, jak i dolewałam odrobinę do wanny.

Drugi produkt, który dla nas świetnie się spisał to intensywny balsam łagodzący swędzenie. Pomimo niewielkiej pojemności (50ml) jest bardzo wydajny, świetnie się wchłania i łagodzi świąd, który wyjątkowo Mai dokucza. Najczęściej smarujemy balsamem przed snem, dzięki czemu Maja śpi spokojniej. 

Podsumowując, myślę, że kosmetyki DEMSA są skuteczną bronią w łagodzeniu objawów AZS, dobrze też się sprawdzi przy codziennej pielęgnacji skóry suchej.

Mam dla Was KONKURS, dzięki któremu 3 z Was też pozna produkty DEMSA.
Do wygrania są trzy zestawy w składzie których jest:
 Preparat do mycia, Krem do ciała, Intensywny balsam łagodzący swędzenie oraz poradnik pielęgnacji skóry atopowej Demsa.

Aby wziąć udział w konkursie należy zapoznać się i zaakceptować REGULAMIN (klik).
Pod tym postem odpowiedz na pytania:
1.Czy Ty lub ktoś z Twojej rodziny lub bliskich Ci znajomych ma AZS?
2. Jaki jest Twój lub Twojego dziecka ulubiony rytuał pielęgnacyjny?
3. Adres e_mail 

Konkurs trwa od dziś czyli od 1.11.2015 do 14.11.2015.
Zwycięzcy zostaną wyłonieni do 3 dni po dacie zakończenia konkursu. 

Miło będzie jeśli informacją o konkursie podzielicie się ze znajomymi, np. poprzez udostępnienie. 

POWODZENIA

13 komentarzy:

  1. W całej naszej rodzinie tylko mój 13-omiesięczny synek ma atopowe zapalenie skóry. Uwielbia kiedy go smaruję :) to tak na prawdę jedyny moment kiedy jego atopowe zmiany są jakby drapane i przez chwilę go nie swędzi. Zawsze stoi, patrzy na mnie tymi swoimi wielkimi oczami i jest rozanielony :) Pozdrawiamy mama i Dawid elwirabiernat@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak bylam w ciazy wiedziala ze dziecko bedzie mialo jakas alergie - trudno zeby nie mialo, skoro rodzice maja ich wiele. Mimo ze bylam przygotowana, to co sie pozniej stalo bardzo mnie przeroslo - synek ma bardzo duzo alergii wziewnych, pokarmowych oraz kontaktowych i jako dodatek ciezkie AZS. Synek ma obecnie 5 lat a nasza walka zaczela sie gdy maly mial 4 miesiace. On nie zna innego zycia, a ja bym tak bardzo chciala zeby mogl cieszyc sie normalna skora jak ja.....
    Jakis czas temu kupilismy specjalne leginsy, koszulke, rekawiczki i skarpetki - wiec teraz kazdy wieczor wyglada tak samo.
    Po kapieli, synek biegnie do swojego pokoju i staje na swoim lozku a ja w tym czasie ide po coreczke i sadzam ja na podlodze - ona sobie siedzi i patrzy na nas czasem cos gaworzac zrozumialym tylko dla siebie jezykiem :)
    Ustawiamy wszystkie masci,kremy oraz ubranka i zaczynamy :) Synek najpierw sie dokladnie mi pokazuje, jak model na wybiegu, zebym mogla wybrac ktora masc dzis trzeba uzyc :)
    tak mu sie to ostatnio spodobalo ze wygina sie we wszystkie strony, dupcia w prawo, raczka wyciagnieta do gory, a glowa w bok - pozuje jak do zdjecia :)
    ja w tym czasie czekam az stanie nieruchomo i zaczynam smarowanie a nastepnie ubieranie.
    Nie obejdzie sie bez pokazania sie tacie, ktory zawsze sie smieje ze synek wyglada jak mumia :)
    buciak dla mnie i coreczki i do spania

    od kiedy kazdy wieczor wyglada tak samo + zawsze o tej samej godzinie , widze ze lepiej mu sie zasypia i spokojniej spi
    mama Jasia i Ali atorma@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. W rodzinie Nikolka jest niestety jedyna z tą chorobą.Z AZS męczymy się już 4 lata wyprubowywujac wiele preparatów które mogą jej pomóc....ale jak każdy rodzic atopika wie tych preparatów jest dużo i trzeba mieć szczęście na ten pasujący dziecku .mamy pełno kosmetyków które kosztowały baaaardzo dużo a lezą na półce po tym jak mała krzyczała ze pali ja ciało :(...ale damy radę i nie poddamy się łatwo .ulubionym rytuałem mojej córci jest wlanie całego płynu do wody i wołanie mamusiu trzeba kupić nowy ......dorka572@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. W naszej rodzinie na AZS choruje 5-letni synek Michaś. Zmiany skórne występują na całym ciele, pomimo stosowania diety eliminacyjnej i używania specjalnych kosmetyków. Od 3 lat nie przespaliśmy ani jednej nocy spokojnie. Najbardziej mi żal synka, który nie rozumie, dlaczego nie może jeść tego, co inne dzieci, dlaczego nie może chodzić na basen, dlaczego nie może używać kosmetyków z ulubionymi postaciami z kreskówek... a przede wszystkim nie może pojąć, dlaczego kilka razy dziennie musi być smarowany maściami czy owijany bandażem. Stosujemy rozmaite maści i kremy gotowe i robione, przeróżne środki naturalne (oleje i masła), dostępne na rynku dermokosmetyki... Ja niestety nie mogę się pochwalić, jak inne mamy, że mój synek ma jakiś ulubiony rytuał pielęgnacyjny. U nas każda toaleta i natłuszczanie wiąże się z płaczem i uciekaniem do kąta, mimo wielogodzinnych rozmów i tłumaczeń... Czasem mam wrażenie, że to będzie jedyne wspomnienie z dzieciństwa... Pojawienie się nowych środków pielęgnacyjnych zawsze daje nadzieję, że może nareszcie będzie to kosmetyków, po którym nie piecze i swędzi... Dlatego z przyjemnością wypróbowałabym Demsę, o której czytałam wiele pozytywnych opinii. Pozdrawiam serdecznie wszystkich, którzy borykają się z azs i życzę wielu sukcesów w walce z chorobą...katarzyna.woloszyn-bucka@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. My jesteśmy na początku walki z AZS. Mój 6-miesięczny synek Mikołaj zaczął chorować, gdy skończył 2 miesiące. Mimo tego, że wszystko go swędzi i piecze, jest wesołym i zadowolonym dzieckiem, z wiecznie podrapanym czołem i nóżkami:) Często śmiejemy się, że wygląda, jakby walczył z kotem:)
    Mikołaj uwielbia się kąpać, w wannie czuje się, jak ryba w wodzie, pluska się, pływa i łapie cień swojej główki i rączek, gdy leży na brzuszku. A najbardziej lubi, gdy zawiniemy go w ręcznik i kapturkiem zasłaniamy i odsłaniamy buzię:) Jest wtedy przeszczęśliwy, piszczy i krzyczy z radości:)
    adams_angela@tlen.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Z alergią zmagam się od dziecka, jak to Mama zawsze powtarza od urodzenia. Nigdy nie zapomnę szykanowania w przedszkolu bo wtedy miałam najcięższe objawy. Co wieczór moja mama smarowała moje dłonie i owijała bandażem bym się nie drapała. Do dziś pamiętam wygląd moich popękanych dłoni dziecka. Po kilkunastu latach alergii dróg oddechowych choroba znów nawróciła i została nazwana Atopowym Zapaleniem Skóry. Nie zapomnę jak z purchlami na dłoniach w zaognionym stadium wychodziłam od prywatnego Dermatologa i płakałam, płakałam z radości, że już wiem co się dzieje i że zaraz wykupie maści. To było dokładnie 6 lat temu i nadal trwa. Dziś mam znów nawrót i ledwo zginam pace rąk dlatego wciąż szukam preparatów, maści, kremów które złagodzą objawy i nie zrujnują mojego portfela.
    Ps. Dziś w wiadomościach usłyszałam, ze w listopadzie będą szkolenia dla Osób z AZS, spotkania z psychologami, miesiąc uświadamiania czym jest AZS. Bardzo mnie ta wiadomość ucieszyła :D jak będę wiedziała coś więcej to napiszę. Pozdrawiam Magda
    madziara500@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam ten zestaw więc nie startuje w konkursie, ale innym bardzo polecam, na prawdę warto :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. 1.Na szczęście u mnie nie ma tego problemu
    2. Uwielbiam docierać do najgłębszych warstw mojego naskórka, zaczynam od peelingu enzymatycznego, następnie nakładam na cerę serum i krem, na końcu nakładam maskę algową, by wszystkie składniki wchłonęły się jak najgłębiej :) Mój ulubiony rytuał który powtarzam każdego dnia :)
    3. karolinamunnich@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. 1. AZS jest jak kot – niby cichy, niby potulny, niby czasem w ukryciu, by za chwilę wyskoczyć z głośnym sykiem i pazurkami na wierzchu…Najbardziej kumpluje się z moim synkiem. Jego skóra jest dość kapryśna (po mamusi;) i na jakiekolwiek błędy pielęgnacyjne reaguje fochem, uzewnętrznianym w postaci suchych placków, które bezgłośnie krzyczą do mojego dziecka: „Drap nas, drap!”. Skutek jest taki, iż zaczerwienienia na jego nóżkach to norma, a swędzenie przeszkadza mu czasem nawet w zasypianiu. A mi serce pęka…

    2. W arsenale naszych sprzymierzeńców są emolienty, maści, kremy i balsamy. Ostatnio jednak dołączyłam coś jeszcze – własnoręcznie robione kule do kąpieli, do których pakuję same dobre rzeczy – masło shea, olej kokosowy czy oliwę z oliwek. Bawię się formami, kolorami i dodatkami (na przykład susz z lawendy). I z tymi kulami związany jest nasz ukochany rytuał pielęgnacyjny – kula robi „hop” do wody i zaczyna głośno musować, powodując piski radości u mojego małego chłopczyka. Lecz to, co dzieje się potem – to czary mary! Jego skóra po kąpieli w moich wynalazkach jest gładka, nawilżona, a suchym plackom na nóżkach rzedną miny;) . I czuję dumę i wielką radość, że za pomocą kilku łyżek sody oczyszczonej, kwasku cytrynowego i masła shea – mogłam zmniejszyć cierpienie synka. Polecam zrobienie takich kul, ale ostrzegam – to uzależnia!;)

    3. zytkamarta@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  10. 1. Nie powiedziałabym, że mam typowe AZS – brak wyprysków, czy uporczywego swędzenia. Skóra moja jest jednak ultra wrażliwa i bardzo delikatna, a do tego niewyobrażalnie sucha. Swoją atopową skórę od zawsze nazywałam „wtopową”, bo za każdym razem każda jej próba pielęgnacji kończyła się katastrofą i wtopą właśnie :) Zbyt często pojawiali się na niej niezapowiedziani goście (suche plamy). I to nie te z rodzaju: „Cześć, jesteśmy tylko przejazdem– i już nas nie ma” tylko: „Siemanko, ale u ciebie tu fajnie, robijemy namiot i pobiwakujemy przez co najmniej tydzień, ok?” Nie, nie ok! I właśnie na takich nieproszonych gości idealnym rozwiązaniem okazały się mega skuteczne dermokosmetyki a ostatnimi czasami naturalne olejki (z wiesiołka, lniany, z opuncji figowej czy czarnuszki), które mają w sobie więcej magii, niż ukochana przeze mnie za młodu Czarodziejka z księżyca :)

    2. Ukochany rytuał pielęgnacyjny mojego dziecka to mycie i balsamowanie stóp (nie tylko po kąpieli – może tak cały dzień!). Każdy paluszek dokładnie i pojedynczo, potem szorowanie piętek (oby lekcje w przyszłości tak rzetelnie odrabiał :P ).Mój synek jest stopami zafascynowany do tego stopnia, że zaczynam się po cichu zastanawiać co to się z tego rozwinie w przyszłości. No cóż, czas pokaże :)

    3. asiawlas@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  11. 1. Tak, mój 2 letni synek ma AZS, ja sama natomiast jestem alergiczką i bardzo często nawet tkaniny potrafią wywołac uczulenie

    2. Ulubiony rytuał mojego synka to. Kąpiel z dużą ilością piany. Piana fruwa wszędzie, ciężko jest o nią przy użyciu kosmetyków do skóry atopowej, ale staram się by troszkę jej było, nawet jeśli muszę nieraz sama w miednicy ją tworzyć.. Kąpiel jest długa, a po kąpieli następuje najlepsza część naszej pielęgnacji. Mama śpiewa i smaruje, a Filipek naśladuje mamę, to znaczy ja smaruję jego, a on mnie. I tak mój syn ma wiele radości i jaki dumny jest, że to on mnie smaruje. Kiedy wysmarujemy buźki, Filipek się kładzie, mama dalej śpiewa, lub opowiada jakieś bajki zmyślone na szybko. I w tym czasie następuje masaż z gilgotkami i smarowaniem brzuszka, klatki piersiowej , nóżek etc. Za okrzyki i piski radości kiedyś sąsiedzi mnie wygonią, ale póki co liczy się tyko radość mojego dziecka, a on uwielbiam smarowanie z gilgotkami, więc czemu miałabym tego nie robić:) Dzięki temu skóra nie jest taka wysuszona, podrażnienia bledną i od razu widac ulgę w oczach Filipka. Ulgę, że już nie piecze i nie swędzi. Dlatego tak bardzo to lubimy

    3. katarzyna.cubala@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  12. 1. Niestety AZS ma synuś mojego brata, a jednocześnie mój ukochany chrześniak, Oskarek.
    Oskarek jest oczkiem w głowie całej naszej rodzinki i robimy wszystko żeby był szczęśliwy i uśmiechnięty.
    Tylko naprawdę dobre kosmetyki są w stanie poradzić sobie z jego problemem, złagodzić swędzenie i przynieść ulgę. Dlatego też biorę udział w tym konkursie - dla mojego małego skarba.

    2. Ulubiony rytuał pielęgnacyjny mojej córy (mój zresztą też).
    Pielęgnacja maluszka to dla mnie sposób na budowanie wyjątkowej więzi i zaufania między nami (poprzez dotyk i słowa). Podczas pielęgnacji zaspokajana jest potrzeba bliskości, miłości i bezpieczeństwa.
    W naszym domu obowiązuje wiele stałych, wieczornych rytuałów, ale najfajniejszym są zabiegi pielęgnacyjne po wieczornej kąpieli w postaci masażyków z odpowiednią rymowanką.
    Córeczka uwielbia, kiedy masuję, ugniatam i głaskam jej małe ciałko, wklepując kojący balsam na dobranoc i mówiąc przy tym wesoły wierszyk, a i mnie sprawia to ogromną przyjemność.
    Oto nasza ulubiona rymowanka-masowanka:
    Babcia placek ugniatała (naciskam plecy córeczki płasko ułożonymi dłońmi),
    wyciskała, wałkowała (ściskam ją za boki, przesuwam płasko obie dłonie jednocześnie),
    raz na prawo, raz na lewo,
    Potem trochę w przód i w tył (przesuwam dłonie w odpowiednich kierunkach),
    żeby placek równy był.
    Cicho... cicho... placek rośnie (nakrywam Izkę rękoma),
    w ciepłym piecu u babuni.
    A gdy będzie upieczony (odwracam córę na plecy),
    każdy brzuszek zadowoli (głaskam dłonią jej brzuszek i zataczam po nim kółka).

    Jest to moim zdaniem bardzo fajny rytuał pielęgnacyjny, który nie tylko korzystnie wpływa na stan skóry mojej córy, ale także ją bawi i relaksuje.

    3. E-mail: juta18@vp.pl

    OdpowiedzUsuń
  13. Ps. Zupełnie zapomniałam - post udostępniłam na FB jako Justyna Potomska.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Z perspektywy mamy , Blogger